Kat powstal w 1981 roku jak to podaja Dzienniki Panskie, gdy to Piotr Luczyk (g), Tomasz Jagus (b), Ireneusz Loth (p) i Ryszard Pisarski (g) grali sobie skoczne piosenki na probach. Romana Kostrzewskiego spotkali na przelomie 1981/82. Zamieszany byl w orgnanizowanie strajku w kopalni, ale wykaraskal sie i zaczal spiewac w Kacie. Na Przegladzie Muzyki Mlodej Generacji w Brodnicy w lipcu 1982 zdobywaja wyroznienie. Do zespolu trafia gitarzysta Wojciech Mrowiec, nastepnie w 1984 Jarocin jest ich, potem wydanie 'Oddechu...' i zespol sie rozpada. Klopoty z menadzerem Tomaszem D., z jego powodu odchodzi Roman Kostrzewski, Piotr Luczyk i Ireneusz Loth szukaja innego wokalisty, po proznicy. Po roku na szczescie dochodzi do pojednania, przed nagraniem 'Bastard' pojawiaja sie dwaj nowi muzycy: Jacek Regulski (g), Krzysztof Oset (b), wnosza duzo pomyslow do strony muzycznej, im glownie 'Bastard' zawdziecza urozmaicona rytmike. Potem wydaja lekka plyte 'Ballady', jak to twierdzi Roman Kostrzewski, drugie oblicze Kata. Mowi "My w pewnym momencie zdalismy sobie sprawe, ze jakies muzyczne alter ego istnieje, ze mamy tez chec grac rzeczy subtelne." ("Tylko Rock" 1/97). No i najnowsza produkcja, 'Roze milosci...', muzycy zadowoleni sa z artystycznej strony plyty, brzmienie jest OK.
Tak, to nie za sprawa przypadku przywarl do nich satanistyczny wizerunek. Muzyka ciezka, szybka, z poczatku nie majaca konkurencji w Polsce, przez brutalnosc wyzwolila takze nowe oblicze w tekstach. Kostrzewski staje sie pierwszym diablem, ktory przemowil w Polsce na tak ogromna skale. Pojawia sie odwrocony pentagram w logo zespolu, dzis to juz nagminne. Teksty atakuja otaczajacy swiat, ludzi, ktorzy nie sa sprawiedliwi, madrzy, cnotliwi, uczciwi, dobrzy. Nadzieja lepszych czasow wiaze sie z Szatanem. Wydaje sie to byc paradoksem, gdy ktos zaczyna mowic, czy spiewac o wojnie, zabijaniu, krwi, gdy spiewa jak bardzo to kocha, a przeciez to najbardziej wkurza go na tym swiecie. Nasuwaja sie rozne przypuszczenia, mogace wyjasnic to dziwne pomieszanie z poplataniem.
To wszystko to Kat. Od naiwnych (prawie chlopiecych) tekstow na 666, gdzie to wszystko widac jak na dloni, mnogosc wizji, zrodel tematycznych, pomieszanie pojec, pomieszanie wartosci. Wszystko gotuje sie, jest ostre, krwiste, surowe, mozna by powiedziec, ze nie ma jeszcze smaku, a jest wlasnie ta swiezosc. Muzyka jakosciowo nie jest najlepiej nagrana, ale kilka utworow ma calkiem niezle gitary, jak na tamte czasy mysle ze BOMBA, fajnie zapowiada sie cykl utworow pod wspolnym tytulem 'Diabelski Dom cz. I, III'. Plyta "Oddech wymarlych swiatow" to juz dojrzala produkcja muzycznie. Kwartet dorobil sie wlasnego stylu, poprawil warsztat i jest nie do pobicia na rynku heavy metal w Polsce. Teksty sa ostrzejsze, przemyslane, widac juz, ze Roman Kostrzewski przemyslal sprawe i pozostal twardo w stanowisku, ze Szatan jest panem swiata. Sklada mu w tekstach hold, na wielu mlodych umyslach wypalil pietno, siegnal do ich emocji i brutalnie wylozyl przed niewinnymi oczami swoje prawdy. Widzimy kontynuacje 'Diabelski dom cz. II' rozoczynajaca sie slowami 'Spojrz na Czarci Oltarz, przetrwal nedzne klatwy... In nomine dei nostri Satanas...'. Kto z nas nie zna tych slow na pamiec.
O tyle w 'Bastardzie' Kostrzewski teksty sa na tej plycie przepiekne, surowość i gniew zastapiły poetyckie wersy epitetow i porownan. Odnajduje cytat z poezji proza Tadeusza Micinskiego, z jego wielkiego poematu 'Niedokonany'. Piekna ballada 'Lza dla cieniow minionych', tytul tez bedacy slowami Micinskiego, o milosci i o smierci. Muzyka tez osiagnela szczyt w kompozycji i aranzacji, zagrana niesamowicie, o ogromnej sile i bedaca wyrazem wielkiej wyobrazni Piotra Luczyka i nowych gitarzystow. Perkusja jest juz na najwyzszym poziomie, zreszta Loth gral od poczatku swietnie, nie widac zeby z plyty na plyte musial sie czegos uczyc. Ostatnia plyta 'Roze milosci najchetniej przyjmuja sie na grobach' to ciezszy kawalek Kata, mniej satanistyczny, bardziej zyciowy, bioracy zycie juz z pewnego dystansu, naleznego Kostrzewskiemu. Wiecej w nim drwiny, wiecej spojrzenia na ludzkie sprawy, oby tak dalej!
Warto dodac, ze pod patronatem zespolu Kat, Roman Kostrzewski
wydal fragmenty 'Bibli satanistycznej' na dwoch kasetach. Sa to
wyrecytowane specyficznym glosem, tajemniczym glosem
Kostrzewskiego, najlepsze fragmenty bibli autorstwa Szandora La
Vey'a, zalozyciela Kosciola Szatana. Ja niestety zawiodlem sie na
tej pozycji, nie chodzi o wykonanie i muzyczna oprawe ze strony
Kat'a, a o sama tresc bibli, ktora jest gowno warta!
Ale tak czy inaczej, Kostrzewski konczy ja mowiac w kilku
jezykach, na koncu po polsku - NIECH ZYJE SZATAN